W samolocie towarzyszyli nam inni Polacy. Mimo iż dzielił nas cały samolot, "kurwa mać" było słychać do samego przodu.O 1 w nocy lądujemy w Casablance.Pierwsze kroki na afrykańskiej ziemi :)
Pierwsze zderzenie z Marokańczykiem mamy już przy budce z wizami, gdyż nie mamy zapisanego nigdzie adresu gdzie będziemy mieszkać, ale słowa "Embassy of Poland" ratują nas. Jak się później okaże dla Marokańczyków 'Polska Ambasada' to dla nich jak wyrocznia.