Po południu dopływamy do portu w Vathi. Nie ma miejsca przy kei, bo jest tylko trzy miejsca, z czego jedno zajmują Amerykanie z Folegandros, drugie Polacy, których spotkaliśmy na Milos a trzecie miejsce już nie pamiętam. Płyniemy pontonikiem do brzegu, a kolacje jemy w rodziennej konobie.