Dzisiaj zapowiada się dzień pełen wrażeń i chodzenia. Rano chcieliśmy znaleźć pocztę aby wysłać kartkę z Wiednia do Maroka. Przejechaliśmy pół miasta aby pocałować klamkę. Poczta nieczynna. Zaczynamy od Pałacu Schönbrunn. Jedziemy tam zieloną linia metra. Dosiada się do nas Japonka, a ….może Koreanka. Nie ważne. Jedziemy razem. W budce z kartkami kupujemy znaczki i adresujemy. W Schönbrunn tłumy. Długo się zastawialiśmy który wariant biletów kupić, czy clasic czy gold czy jeszcze jakiś inny i padło na Classic Pass za 18,50 Euro. Przewidywany czas zwiedzania to 3-4 godziny. Słońce zaczyna co raz bardziej grzać. Nasz bilet obejmował 40 komnat w pałacu, gloriete, labirynt oraz ogród. Rewelacja.
Z pałacu jedziemy do Belwederu. Nie weszliśmy do środka ale prześlijmy się ogrodami, gdzie wejście było darmowe.
Popołudnie spędzamy na Praterze. Siedzimy na ławce o podziwialiśmy szalone rollercoastery, diabelski młyn inne dziwactwa. No istne szaleństwo. Samo wejście do parku Prater jest bezpłatne, płatne są atrakcje.
Na popołudnie zostawiliśmy sobie Donaustadt. Znajduje się tutaj m.in. UNO - City (kompleks budynków należących do Organizacji Narodów Zjednoczonych w Wiedniu) oraz pawilon wystawowy Austria Center Vienna.
Wracając do hotelu zatrzymujemy się w sklepie na drobne zakupy na jutro na drogę.
Niestety to był nasz drugi i ostatni dzień we Wiedniu.