Geoblog.pl    tasiemiecc    Podróże    Chorwacja 2009    W mieście Marco Polo
Zwiń mapę
2009
08
sie

W mieście Marco Polo

 
Chorwacja
Chorwacja, Korčula
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1258 km
 
Drugi raz opisuję tę wycieczkę, bo za pierwszym mi się skasowało ... wszystko! Nie wiem czy uda mi się tak samo to opisać ale postaram się.

Po pierwszej wycieczce fakultatywnej do Trogiru, Splitu i Makarskiej, postanowiliśmy wybrać się jeszcze gdzieś. W związku z tym, że mieszkaliśmy w miejscowości gdzie był port i odpływał prom, chcieliśmy popłynąć na jakąś wyspę. Z Drvenika pływał prom na Hvar do miasta Sucuraj i na Korćulę. Wybraliśmy wycieczkę na Korćulę. Sądziliśmy, że prom dopłynie do głównego miasteczka, więc nie ma potrzeby brać samochodu. Jak się bardzo myliliśmy, to zaraz opiszę, ale wszystko od początku.

Na wycieczkę wybraliśmy piątek. Poszliśmy do portu na godz. 11:00 z myślą, że popłyniemy, na 13 będziemy na miejscu, zwidzimy i o 16:00 wrócimy do Drvenika, lecz Pani w kasie łamaną angielszczyzną wytłumaczyła nam, że nie damy tak rady. A kolejny prom powrotny jest dopiero o 7 rano dnia następnego :/ No to zonk. Ze skwaszonymi minami wróciliśmy do domku. Wiedzieliśmy już, że jutro pojedziemy na Korćulę ale promem o 7:00 rano :)

Dnia następnego, nafaszerowani Aviomarinem, obładowani wodą i precelkami lajkonika ruszyliśmy do portu. Cały Drvenik spał. Kupiliśmy bilety za 30 kun (nie było zniżek dla studentów). Pierwszeństwo przy wejściu na pokład mieli piesi, później, później skutery itp. a na końcu samochody. Wchodząc na pokład skupiłam się tylko na tym „żeby nie na kole, tylko nie na kole, bo nas wyterepie” :P

Na początku wydawało mi się fajnie, nigdy wcześniej nie płynęłam promem, wszystko takie nowe. Czuć było ten wiatr we włosach :D Ale z czasem nuda, nuda, cały prom śpi. Na wyspie mieliśmy być na 9 z minutami, byliśmy na 10.30 ponieważ jeden z silników się zepsuł i płynęliśmy tylko na jednym. Dobrze, że nie kazali nam wiosłować. No to pięknie- pomyłam sobie. Ciekawie się zapowiada.

Jakie było nasz zdziwienie, gdy prom opłynął miasteczko Korćula i popłynął dalej. Okazało się, że ten port jest dla dużych wycieczkowców, wielkich promów i bogatych statków. My popłynęliśmy dalej. Do miasteczka Domince. 3 km od Korćuli. Na bilecie oczywiście było napisane Domince ale kto czyta bilet?!

Po wyjściu na brzeg, pierwsze co dało się zauważyć to wielki „Sajgon” przy budce z biletami. Stanęłam w kolejce, z myślą, że kupie bilety na drogę powrotną na 16:00. Głos ludu wołał że prom do Drvenika dzisiaj nie odpłynie. Wydawało mi się do głupotą, bo skoro nas tutaj przywiózł, to go zdążą naprawić do popołudnia i popłyniemy do domu. Pan w kasie powiedział, że bilety na 16:00 będą sprzedawane dopiero od 13:00. Zatem szkoda było czasu tutaj czekać i udaliśmy się do miasteczka. Przed nami 3 km marszu. Ogólnie 3 km to nie jest dużo. Dzieci w Bieszczadach mają dalej do szkoły, ale dla nas, było to trochę, gorącą i bez samochodu.

Na godzinę 12 byliśmy na miejscu. Miasteczko cudne, urocze i takie z charakterem.

Wyspa wraz ze swoim największym miastem Korčulą, nazywaną "małym Dubrownikiem", przyciąga wielu urlopowiczów, głównie w sezonie letnim. Miasto obudowane jest murami obronnymi. Wewnątrz znajdują się wąskie uliczki, przy czym ciekawostką jest fakt, że każda z nich przechodzi w końcu w schody. Według legendy w jednej z kamienic na starym mieście urodził się słynny podróżnik i awanturnik Marco Polo. Obecnie w tej kamienicy mieści się muzeum jemu poświęcone. Z góry tej kamienicy rozciąga się piękny widok na wyspy porozrzucane po całym wybrzeżu. Na pokaz tańca Moreska spóźniliśmy się jeden dzień. To nazwa gry rycersko – ludowej, która obecnie organizowana jest jedynie w tym mieście. Tradycja ta dotarła na wyspę na przełomie XVII i XVIII wieku. Wcześniej zabawa ta znana była na Sycylii, Korsyce i w Hiszpanii. Jest to rodzaj inscenizacji teatralnej. Biorą w niej udział dwa rodzaje wojska: czarne i białe. Wojsko białe reprezentuje armie muzułmańską, a wojsko czarne to piraci dowodzeni przez króla Moro (od jego imienia pochodzi nazwa całej zabawy). Miasto, podobnie jak i sama wyspa, przyciągają turystów z całego kraju. Władze miasta bardzo umiejętnie potrafiły je wypromować. Każdy turysta znajdzie tu coś dla siebie. Zarówno amatorzy długiego zwiedzania wspaniałych zabytków, jak również ci, którzy chcą się po prostu poopalać. W mieście jest mnóstwo bardzo miłych kafejek i restauracji, które oferują przede wszystkim pysznie przyrządzone owoce morza, a także wspaniałą pizzę.
• tekst dzięki uprzejmości http://www.chorwacjaonline.com.pl/korcula

O godzinie 15:00 wyruszyliśmy w drogę powrotną do portu, gdyż na 16 miał być prom. Okazało się, że nie będzie go bo się zepsuł. Dopiero jutro rano. Nie docierało do mnie że utknęliśmy na wyspie :P W sytuacjach kryzysowych zawsze lepiej trzymać się w grupie. Nasza grupa składała się z 2 Bośniaczek z dzieckiem dobrze mówiącej po angielsku i chorwacku, Polki z córką i nas- dwójki studentów z Rzeszowa. Szybkie oględziny mapy wskazało nam wyjście z sytuacji. Kupujemy bilety na prom do Orebića, poźniej stopem albo autobusem pojedziemy na drugą stronę półwyspu Peljeśac do miasta Trpanj a następnie promem (choć tak naprawdę nikt nie wiedział czy z tamtąd prom dzisiaj popłynie) do Ploce. Wtedy będziemy już na kontynencie i autobusem pojedziemy w strone Makarskiej, albo zadzwonimy po naszego kierowcę :) Plan była nawet ok. ale do mnie dalej nie dochodziło, że tkwię na wyspie.

Z biegiem czasu, pojawiła się grupka Polaków, którzy byli w takie samej sytuacji jak my. Lecz oni mieli inny plan. Chcieli zabrać się z kierowcą autobusu kursowego do Ploce za niewielką dopłatą tylko, że ... nie mogli go nigdzie znaleźć. Zatem wzięli z nas przykład i również kupili biletu do Orebića. Czekamy, czekamy. Coraz to głupsze pomysły zaczęły przychodzić nam do głowy, że może my spróbujemy naprawić ten prom, w końcu Polak potrafi. Powoli zaczynam uświadamiać sobie, że jestem na wyspie, bez wody, jedzenia, pieniądze się kończą i nawet nie mam paszportu, w razie jakiejś ekstremalnej sytuacji a do miasta 3 km :/

Nagle pojawił się kierownik całego tego przewoźnika ”Mediteranska”. W drewniakach wyglądach trochę jak lekarza, ale wierzyliśmy że coś załatwi. Kilka telefonów i gotowe. Przyjeżdża mały autokar, ok. 30 osobowy po naszą całą grupę ok. 40 osobową składającą się z Bośniaków, Polaków, Słowaków, Węgrów, Chorwatów. Kto szybszy ten zajął miejsce siedzące, kto wolniejszy ten stał :p Kazali nam oddać swoje bilety i kupić na kurs Domince – Drvenik za 30 kun. I w drogę. Autokar przewiózł nas za promie do Orebića, stamtąd pojechaliśmy przez cały półwysep Peljeśac do miasta Ston. Trasy tej nie zapomnę do końca życia: gaz, hamulec, gaz 100 km/h, hamulec, po serpentynach, w dole nic nie było, prawie nic nie było widać, a jak coś leżało to były wraki samochodów ;(

Do Ston dojechaliśmy pieronem. Mur obejrzeliśmy za szyb autobusy, potem Mali Ston i już tuż tuż ... a Tu granica z Bośnią. Hmmm Czy ma ktoś paszport?- padło pytanie. Pierwszą bramkę przejechaliśmy bez problemu. Następnie zobaczyliśmy turystyczne miasto bośniackie, które jest jedynym punktem w którym Bośnia ma dostęp do morza. Dojechaliśmy do drugiej bramki, a tu jakiś młodu dzius, pogranicznik chyba chciał się popisać przed kierownikiem, postanowił, że będzie nas wszystkich kontrolował. Lecz szalony kierowca wytłumaczył, że NIK nie ma paszportu, bo wcale nie mieliśmy tędy jechać. No i polecieliśmy przez Opuzen, Ploce, Gradac do Drvenika :) Na 21:00 byliśmy w domu.

Podsumowanie: bilet 30 kun, rejs promem, zobaczyliśmy Orebić, półwysep Peljeśać, Ston, w Bośni Neum, wrażenia: bezcenne... za resztę zapłacimy kartą MasterCard.

Żadne biuro takiej wycieczki nie zorganizuje :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
moni
moni - 2009-10-26 11:40
Przecież na każdej wycieczce muszą być jakieś nieprzewidziane sytuacje :D
 
BoRa
BoRa - 2012-04-21 23:50
Przygody, że aż mi się włos zjeżył, ale jak to fajnie, jak wszystko dobrze się kończy. A co zobaczyliście, to Wasze.!!!
 
 
tasiemiecc
Alicja Kobiałka
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 649 wpisów649 609 komentarzy609 3709 zdjęć3709 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
31.10.2024 - 04.11.2024
 
 
01.01.1970 - 01.01.1970
 
 
16.07.2024 - 17.07.2024