2 godziny spokojnej jazdy i jestem na Balicach. Zostawiam samochód (u sympatycznej babci, która ma domek koło lotniska) za 40 zł na tydzień i powoli drepczę w stronę terminalu. Pozostała załoga już czeka. Odprawa bagażowa już jest otwarta, pozbywam się walizki i można iść na kawę. Część z nas ma szczepienia, część zrobiła testy PCR. Każdy uzupełnił formularz PLF, który może nie był trudny, ale dość czasochłonny. Koło południa, punktualnie, pełen samolot startuje.