Ochryda jest bardzo fajna :)
Idealne miasteczko do całodziennej włóczęgi między uliczkami, z przerwami na piwko w kawiarenkach przy samej wodzie. Co ciekawe jest: w restauracji ciężko zamówić piwo 0.5 l, mają 0,3. Jeden z kelnerów powiedział, że 0,5 predzej można dostać w pubie itp. Średnia cena za 0.3 l to 80-100 dinarów czyli 5,50 zł - 7 zł.
Dzień zaczął się od spaceru po deptaku, który ciągnie się dobre kilkaset metrów.
Macedończycy uważają jezioro za swoje morze i akurat w ten dzień odbywały się ćwiczenia komandosów: statek, nurkowie, motorówki, helikopter, strzelanina. Akcja pierworzędna! :) Jezioro jest ponad 128 razy większe od mojej Soliny. Długie na 36 km i szerokie na 17 km.
Ścieżką wzdłuż jeziora można dojść do kościółka prawosławnego św. Jana Teologa w Kaneo (wizytówka miasta), później idąc do góry do Fortu Samuela (ja nie poszłam, ponoć nic ciekawego), schodząc w dół można dojść do dużego kompleksu archeologicznego Plaosnik (wstęp 120 dinarów/os). Prawdopodobnie najsłynniejszym jednak kościołem jest ten pod wezwaniem Św. Sofii (St. Sophia) w którym z nieznanych powodów nie można fotografować nawet bez flesza.
Jest też długi handlowo-restauracyjny deptak z wyślizganym brukiem.
Jeden dzień wystarczy na nieśpieszne spacery po mieście połączone ze zwiedzaniem.
Wieczór w Ochrydzie kończy się na molo, przy deptaku, patrząc na zachód słońca, racząc się Zlatym Dabem i Skopsko! Na zdrowie!
Jutro ruszam dalej :)