Po krtótkim wypoczynku ruszamy na miato. Trwają lokalne dożynki. Jest głośno, radośnie i rodzinnie. Wieczór spędziliśmy w sympatycznym barze w centrum Valletyy prowadzonym przez Polaka - Rafała. Dowiedzieliśmy się o mentalności Maltańczyków i sie okazuje że jest bardzo zbliżona do naszej. Np. założenie firmy wymaga nie lada znajomościi kombinacji. Wychodząc z baru ok 2 wstąpiliśmy do piekarni i gorący chlebek mamy za 0,75€ :)