Przed 20:00 dojeżdżamy do lotniska. Obydwa autokary a raczej 90 pielgrzymów udają się do odprawy. Wraz z M dokonujemy pierwszej analizy naszych współtowarzyszy i stwierdzamy że średnia wieku to 80 lat i przydałby nam się moherowy berecik co by się wtopić w tłum naszych koleżanek. Młodych osób w wieku do 25 lat można policzyć na palcach u jednej ręki, wraz z nami. Załamujemy się. Lecz później się okaże, że wiek w niczym nie przeszkadza aby być duszą towarzystwa i "jajcarzem" :D
Dwie godzinki do odlotu szybko mija. W sklepie wolnocłowym nie robimy żadnych zakupów, gdyż niezbędny "leki" na żołądek mamy w bagażu głównym. Skorzystamy na miejscu. W międzyczasie spotykam swojego promotora. Jaki ten świat mały. A jeszcze w czerwcu biegałam na seminaria, a tu już marzec a po obronie nie ma już śladu.
Samolot punktualnie wylatuje. Zjadamy firmową kanapeczkę, prince polo i idziemy spać. Do zobaczenia w Izraelu.