21.08. 2012
Wieczorem dojeżdżamy do Merzugi. To jest dopiero koniec świata. Udaje nam się znaleźć poleconą kasbe. http://www.alielcojo.com/ Sam Brat Pit w niej kiedyś był. Cenę za osobę za nocleg mamy rewelacyjną. z 50 euro na 20 euro. Dostajemy pokoiki w glinianych domkach i udajemy się na kolację :)
22.08.2012
Rano wykupujemy kłady. Trochę szaleństwa na wydmach Merzugi. Zabawa przednia. Cena też oczywiście stargowana z 400 mad za kład do 350. Po godzinie wracamy brudni ale szczęśliwi. Świetnie wydane pieniądze. W kasbie czeka nas najlepsze - basen. Praktycznie tylko dla nas :D szalejemy i wariujemy do popołudnia. Później udajemy sie do Merzugi ("miasta) po piwo i chusty gdyż wieczorem czekają nas wielbłądy.
Gdy noc nadchodzi siadamy na wielbłądy i ruszamy w głąb pustyni na noc. Po drodze dopada nas burza piaskowa: deszcz i wiatr ! ... w sierpniu ... na pustyni ... w Afryce ... deszcz! Nasza karawana liczy 5 wielbłądów + wielbłądowy. Po godzinie docieramy do obozu. Domki przykryte dywanami, stoliczki, leżanki i kolacja - tażin :) Tylko piwa brak. No cóż. Udajemy się do drugiego obozu posłuchać marokańskiej muzyki i pograć na bongosach. Drugi obóz to Hiszpanie i Portugalczycy lecz tak zjarani haszyszem że nie można się dogadać. Wracamy do siebie ale mało śpimy gdyż ćmy, robaczki i koty nie pozwalają zmrużyć oka.
23.08.2012
O 6:00 podziwiamy wschód słońca, wsiadamy na wielbłądy i wracamy do kasby. Szybka kąpiel w basenie (słoneczko przygrzewało - 45 stopni) i ruszamy w drogę powrotną.