Na wieczór dojeżdżamy do Ourzazat. Krajobraz z kilometra na kilometr zmieniał się coraz bardziej ... w Marokański, w Afrykański, w dziki.
W mieście natrafiamy na lokalną imprezę na rynku, za grosze kupujemy kaktusy i wbijamy się w rytm marokańskiej muzyki.