Po obfitym śniadaniu (choć tym razem nie było szampana na śniadanie, jak dzień wcześniej), wypitej kawie na tarasie z widokiem na Atlantyk, jadę Pandą zwiedzać kolejną część wyspy. Zaczynam od Cabo Girao. Nawigacja chyba troszkę dziwnie kieruję i jazda autem jest między małymi miejscowościami i plantacjami bananowymi. Szerokość drogi na jeden samochód i cały czas pod górę. Raz jedynka, raz dwójka.
Cabo Girao to punkt widokowy ze szklaną platformą skąd można podziwiać widok na Atlantyk, uderzające fale o brzeg i pola uprawne (atrakcja otwarta w 2012 r.; wstęp bezpłatny). Widok z 580 metrów robi wrażenie, tylko szyba nie jest do końca przeźroczysta i czysta
ale mimo to warto tu przyjechać.